Nasz przyszedł trzy lata temu, zaadoptował i pozwala się karmić i miziać.
Niby bardzo grzeczny egzemplarz kocura, bo nie drapie, nie syczy, na wszystko się zgadza, włącznie z kąpielą, ale swoje za uszami ma.
Wczoraj wieczorem przyszedł do domu i głośnym milczeniem oświadczył, że mysz upolował, wiec podano do stołu!
Mysz wylądowała hen daleko w paprociach, kot dostał w zamian kocie ciastka i...
Za pół godziny kot przytargał tą samą mysz, oczywiście drąc się w niebogłosy.
I znów mysz w krzaki i ciasteczko.
Wiedz, że jak masz kota to masz też syndrom sztokholmski.
P.S.
Dzisiaj następna mysz została nietoperzem i wylądowała w paprociach.
Kot z lasu, więc niestety nie ma opcji by go w domu trzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz