środa, 20 maja 2020

Co roku ten sam... nie bede sie wyrazac.

Ludzie miastowi maja problemy i stres? A ludzie lasu to już nie?!

Zrobiłam zryw i postanowiłam z rabaty powymiatać majowe śmieci z kwiatostanów z drzew ( coś jak rozsypana bułka tarta) i ohakać z chwastów. I tak zapitalam, zginam w dawno nieużywanych częściach ciała, aż tu zauważyłam, ze:
obżarte są wszystkie krzaki róż z liści i pączków, wszystkie misternie zasadzone truskawki, no i jeden z dwóch pomidorów.
I tak jest co roku. Ja sadze, podlewam, dbam, a przyjdzie sobie jakaś... kurwa z lasu!
(nie mam zamiaru stosować się do interpunkcji w tym nastroju), z łąk i pastwisk, i opierdoli wszystko jak leci! Kurwicy dostaje!
I mojemu staremu nie ma co tłumaczyć, że nie ma sensu sadzić kwiatów i cokolwiek, walczyć z chwastami, bo jego tylko trawnik interesuje i ma w dupie moją pracę. Śmieje się z mojej udręki!

Kurwa, gdzie są te dziki co orzą trawniki jak je potrzeba?!

Chce mi się wyć.
Jak co roku.

Pierdole. Będę przeklinać, bo inaczej pęknę.
A miałam iść do Raju.
Pierdolić Raj!
Trzeba hakać i podlewać. A saren tam pewnie od cholery....

Już wole do Amazona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz