piątek, 22 maja 2020

Czarny kot... Buuu!

Są tacy.... nazwijmy ich "ludzie", którzy uważają, ze czarne koty przynoszą pecha. Będą pluć przez lewe ramie, zaklinać, odprawiać rytuał poszukiwania zakonnicy w okularach, księdza na rowerze , kominiarza, który wchodzi na dach, i takie tam.

A stare przysłowie przeca mówi: "Jeśli czarny kot przetnie Ci drogę to znaczy, ze .... gdzieś idzie!"

Z tymi czarnymi kotami to jest ciekawa sprawa, bo nie tyle one są sprawcami zamieszania, co same osobniki bacznie je obserwujące, a  problemy same się tworzą. Prawo przyciągania. ;)
Kiedyś takiego czarnego kota miałam i jakoś szlag mnie nie trafił.

Jednak dzisiaj usłyszałam od mojej własnej rodzicielki o interesującym zdarzeniu, które miało miejsce, przed paroma godzinami.

Mama ma lat 73 i wyszła na spacer z psem. Tzn. podejrzewamy, że to pies, bo zachowania ma czysto kocie, ale o tym innym razem.
I idzie sobie z tym czymś pod swoim blokiem. Idzie. Idzie. Następnie idzie. Idzie....
To trwa, bo pies znaczy teren co metr (tak mu się zdaje, bo już nie ma czym), tak więc trzeba przystanąć i być czujnym, żeby mu niechcący łba nie urwać .
Wtem wzrok mamy padł na czarne kocisko siedzące  pod blokiem, które z zamkniętymi oczyma (przynajmniej z jednym) wygrzewało się na słońcu.

I teraz ważna dygresja: mama od tygodnia ma nową komórkę, taką nowoczesną, piękną, czarną.... No dotykową. I ona dopiero ćwiczy jak odebrać rozmowę, jak wybrać numer, włączyć i  wyłączyć.Najlepiej jej wychodzi robienie zdjęć krzaków i innych chaszczy z jej działki, która jest jej pasją, stąd szybkie załapanie tematu, pt. aparat.

Postanowiła zrobić zdjęcie kocisku. Nim była gotowa to kot wyczaił psa i stanął na czterech łapach, ale zdjęcie pstryknęła tak czy siak. I wtedy mama zauważyła, ze nieopodal kota leży coś. Telefon komórkowy.



Czarny na czterech łapach spierniczył, a mama rozglądając się za szukającym podniosła zgubę. Nikogo nie mijała, nikt się nie zbliżał z naprzeciwka, wiec zabrała go do domu.
Wcale nie w celu zgarnięcia go na zawsze! W naszym domu nigdy by przez myśl nie przeszło, żeby nie szukać właściciela. Niestety od jakiegoś roku z przed nosa przeniesiono posterunek policji na drugi koniec miasta, wiec musiałaby poczekać, a  któreś z jej dzieciaków będzie do dyspozycji wraz z samochodem. Ja za daleko, wiec nie wchodziłam w grę.

Moja mama mieszka na parterze, więc szybko dotarła do mieszkania. Ledwie rozebrała psa z uprzęży, a znaleziona komórka zaczęła dzwonić. Posiadaczka od paru dni nowoczesnego ustrojstwa nie bardzo sobie radziła z własnym, a co dopiero z obcym. Za Chiny Ludowe nie miała pojęcia jak to odebrać, a miała nadzieje, ze to właściciel. Wtedy coś jej podpowiedziało, żeby zerknęła za okno w pokoju. Pod blokiem chodził facet w te i na zad, z telefonem przy uchu i lustrował usilnie okna. Po prostu słyszał swój telefon, ale nie wiedział skąd.
Mama otworzyła okno i pokazała mu znalezisko. Odetchnął z ulgą. To był jej sąsiad z bloku.

I teraz czy czarny kot przynosi pecha?
Mamie, bo znalazła, ale oddała? ;) Czy facetowi, który miał stresy? :)
Ja myślę, że po prostu pilnował zguby, żeby trafiła w odpowiednie ręce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz