środa, 10 czerwca 2020

Codzienny couching samego siebie - czasem nie ma szans.

Szkoda, ze nikt nie napisze książki o tym kiedy Twoja praca jest lekceważona, nieważna, niszczona, i jeszcze wymagają żeby to kontynuować. Nie chodzi o pochwały, ale choćby nie niszczenie tego, nie umniejszanie tego przez najbliższych. Czasem są to przyziemne sprawy, np. ugotowanie obiadu przez 3 godziny, a powiedzą, ze zjedzą pizze, bo nie maja ochoty na gołąbki. Kiedy orzesz w ogrodzie, sadzisz i plewisz, a w nocy opiernicza ci wszystkie kwiaty, krzaki i owoce sarny, a potem masz pielić chwasty, na której nic nie rośnie. Wszyscy maja ubaw, a mnie jest po prostu przykro, ze napracowałam się przez parę tygodni i wszyscy maja to w 4 literach. Nawet jeśli pracujesz po za domem to jest to nie ważne, nie istotne. Jesteś tylko leniem. A ciągle coś robisz, tworzysz. Nie potrafisz siedzieć bezczynnie.

I tylko masz co raz grubsza skore, gubiąc się we własnym postrzeganiu siebie.
Podcinanie skrzydeł i nakaz lotu nie pomaga.

Te jaśniejsze różowe piwonie to jedyne co udało mi się uratować.
Pozostałe kupiłam na pocieszenie samej siebie.
Moje ukochane, na które czekałam 5 lat.



Posadzilam aksamitki w srod truskawek zeby robale odstraszac.
Truskawki zeżarte z robakami i aksamitki.

Nie ma róż, pomidorów, krzaka winogron.

Jaka ja małostkowa jestem, co?....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz